Nasza strona korzysta z plików cookie, aby zapewnić wygodę przeglądania i istotna informacja. Przed dalszym korzystaniem z naszej witryny zgadzasz się i akceptujesz naszą Politykę plików cookie i prywatność.

Rysie poszły w las na terenie Nadleśnictwa Połczyn-Zdrój. Trwa przywracanie ich naturze

i.pl

Rysie poszły w las na terenie Nadleśnictwa Połczyn-Zdrój. Trwa przywracanie ich naturze

To była kolejna udana akcja Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego, które od 2019 prowadzi reintrodukcję rysia. Od tego czasu na terenie północno-zachodniej Polski wypuszczono ponad 80 zwierząt. Do tej pory raczej w zachodniej części regionu, ale wraz z rozwojem populacji przyrodnicy wypuszczają je coraz bardziej na wschód - jesienią zeszłego roku na terenie szczecineckiego Nadleśnictwa Czarnobór wolność odzyskały trzy rysie - Hiena, Tuja i Rambo.

Już w tym roku dołączyły do nich dwa młode - urodzone w maju zeszłego roku - samce. Przyrodnicy wypuścili je w pobliżu - nomen omen - miejscowości Kocury na terenie Nadleśnictwa Połczyn. Mają tu fantastyczne warunki bytowania - lasy, piękny przełom rzeki Dębnicy, ale i tereny rolne, istną mozaikę krajobrazów.

Nie znaczy to jednak, że tutaj osiedlą się na stałe, bo te zwierzęta potrafią wędrować wiele kilometrów w poszukiwaniu odpowiedniego siedliska.

- Jeden z naszych rysi, wypuszczony koło Drawna, zawędrował aż pod Poznań i tam, niestety, zginął - mówi Roksana Czerniawska z ZTP.

Przyrodnicy ich szlaki migracyjne śledzą dzięki obrożom telemetrycznym.

Jeden z rysi - z okazji odzyskania wolności nazwany przez uczestników wydarzenia Ignacym - urodził się w Dzikiej Zagrodzie w Jabłonowie koło Wałcza, prowadzonej przez Towarzystwo. Drugi - Dzwoniec - przyszedł świat na wolności, ale w ośrodku przebywał na rehabilitacji. Matka wychowywała kociaka w Zagrodzie przez blisko rok. Tuż przed wypuszczeniem ważyły po 14-16 kilogramów. Miotały się w klatkach, wydając odgłosy zupełnie nieprzypominające mruczenia kotka i groźnie prychając przez kraty na ludzi. Widać było, że są mocno przestraszone i najchętniej dałyby drapaka w krzaki. No i już za chwilkę...

Na wolność trafiły u progu marca, gdy rozpoczyna się czas rysich (i kotów w ogóle) okres godowy. Wiadomo, marcowanie...

- Hormony w nich buzują, mają teraz tylko jedno w głosie, znamy przypadek, gdy ryś przeszedł do rysicy ponad 50 kilometrów - śmieje się pani Roksana.

Rysie to samotniki, łączą się w pary tylko w celu prokreacji, a potem każdy idzie w swoją stronę i matka sama wychowuje młode.

- Choć tata czasami odwiedza kocięta - mówi pani Roksana.

Marcowanie to najlepszy moment, aby poszukały sobie nowego domu. Ale też największa okazja, aby stanąć oko w oko z rysiem na wycieczce do lasu, bo czas godów nieco stępia im wrodzoną ostrożność.

Przy okazji przestrzegamy - rysie to nie są miłe kotki do głaskania, ale drapieżniki. Od ludzi stronią, jednak gdy już dojdzie do spotkania, to nie traktujmy ich jak kociaki z kanapy.

- Gdy już spotkamy rysia, najlepiej bezpiecznie się oddalić, nie robić sobie selfie komórką - przestrzega nasza rozmówczyni. - Obserwujmy, ale z daleka.

Rysia na pewno nie pomylimy z dzikim kotem, nie tylko z uwagi na charakterystyczne pędzelki na uszach. To naprawdę spory zwierzak. Dorosłe osobniki osiągają długość ciała do 110 centymetrów, ogona do 23 centymetrów. Ważą około 30 kilogramów i więcej.

Początkowo rysie do programu reintrodukcji pochodziły z niewoli, najczęściej z ogrodów zoologicznych. Ale od kilku lat rodzą się już także na wolności - szacuje się, że do tej pory na świat w naszym regionie przyszło około 70 młodych.

- Wypuszczane przez nas mają obroże, staramy się też, aby choć części urodzonych na wolności założyć nadajnik, stąd wiemy np., że samiczki po opuszczeniu matki swoje rewiry zakładają w pobliżu, a samce raczej ruszają dalej - dodaje pani Roksana.

Fantastyczne spotkania od kilku lat z tymi pięknymi drapieżnikami przeżywa Andrzej Bejger, leśnik ze Złocieńca, który dosłownie zaprzyjaźnił się z rysią rodzinką. Miłośnik natury i fotograf przyrody z nieprawdopodobnym okiem i szczęściem w bezkrwawych łowach z aparatem.

- Tę rysicę miałem okazję spotkać już kilka razy wcześniej i najwyraźniej przyzwyczaiła się do tego, że nic jej z mojej strony nie grozi - opowiadał nam pan Andrzej, któremu w lipcu dwa lata temu udało się wykonać serię zdjęć samicy z trójką (dwie samiczki i jeden samczyk) młodych. To absolutny unikat, bo nasz koci drapieżnik unika raczej spotkań z ludźmi, a już młode chowa przed nimi z daleka. W tym wypadku złocieniecki leśnik miał sporo szczęścia.

- Jechałem autem, gdy ją zobaczyłem, zatrzymałem się i wysiadłem, kładąc się w trawie - mówił Andrzej Bejger.

Oczywiście ryś intruza dostrzegł, ale w tym wypadku pozwolił się sfotografować z całą rodziną. W sumie fotograf miał okazję widywać się z rysiami kilka razy, czego efektem jest seria przepięknych zdjęć. Większość wykonanych z pomocą teleobiektywu, ale też całkiem z bliska.

Ale i on przestrzega: - Miałem taką sytuację, że rysica dosłownie odprowadziła mnie do samochodu i na widok jej zębów naprawdę zrobiło mi się gorąco. Z nerwów nie mogłem otworzyć drzwi - wspomina Andrzej Bejger.

Rysie nie mają w naturze - poza człowiekiem - naturalnych wrogów. Niestety, były przypadki kłusownictwa - w roku 2022 ktoś zastrzelił rysia koło Kalisza Pomorskiego.

Z wilkami kocie drapieżniki nie wchodzą sobie w drogę. Śmiertelne zagrożenie stanowią jednak dla nich choroby, szczególnie świerzb.

- Jeżeli w porę takiego rysia się nie odłowi i nie podda leczeniu, to, niestety, dla niego oznacza śmierć - mówi Roksana Czerniawska. - Gdy świerzb złapie rysica prowadząca młode, to wyrok na wszystkie.

  • Najnowszy
Więcej wiadomości

Wiadomości za dnia

Dziś,
15 Może 2024